poniedziałek, 20 lipca 2015

Epilog (Story of my life)

 Jeśli możesz skomentuj! :) 


Szedłem ulicą, uważnie rozglądając się na boki. Mimo tego iż mam na sobie okularu przeciw słoneczne i kaptur, nadal mogą mnie rozpoznać. Bo powiedzmy sobie szczerze, fanki dostrzegą wszystko. A dziś nie mogę dać się złapać. Dzisiaj mija jedenaście lat od kiedy Harry Styles, opuścił ten świat z własnej woli. W ciągu tych lat wiele się wydarzyło. Razem z Liamem, Niallem i Zaynem tworzymy jeden z najbardziej rozpoznawalnych zespołów na świecie.
Przekroczyłem znajomą bramę, rzadko tu jesteśmy ze względu na nasz tryb życia. Na tym cmentarzu leży piąty członek One Direction. Nasze fanki wiedzą że uważamy swój  zespół za pięcioosobowy, mówimy tak nawet w wywiadach, ale mało kto wie kim jest ta osoba.
Harry na moich oczach skoczył z mostu, nie miał żadnych szans na przeżycie. Do końca życia zapamiętam uśmiech, który mi posłał zanim rzucił się w otchłań.
 Jakby czuł ulgę.
Obiecał że wszystko nam wytłumaczy i to zrobił. Podczas naszego pierwszego występu dał jednemu z nas pendrivie. Było na nim to czego baliśmy się najbardziej. Zdjęcia, nagrania, filmy. Harry był regularnie bity i gwałcony przez swojego ojca. W końcu nie wytrzymał tej presji.
Było też jedno nagranie skierowane do nas.
"-Żyjcie dla mnie. One direction, jest tym czego zawsze pragnęliśmy. Nie bójcie się spełniania tego marzenie. Zawsze będę przy was."
Zrobiliśmy to, rok po ukończeni liceum, poszliśmy do jednego z popularnych talent show, co prawda nie wygraliśmy, ale zdobyliśmy pierwszych fanów, reszta poszła szybko. Pierwsza płyta, koncert, wywiady...
Są momenty gdy mam wrażenie że Harry stoi obok nas na scenie i śpiewa z nami. Wtedy zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo to kocham.
Ruszyłem między grobami, ścieżką którą znałem na pamięć. Z daleka widziałem już miejsce pochówku mojego przyjaciela. Ale coś było nie tak. A konkretnie drobna postać siedząca obok grobu na ławce. Schowałem okulary do kieszeni i zsunąłem kaptur z głowy.
Dziewczyna widocznie drżała i chowała twarz w dłoniach. Podszedłem do niej od tyłu i położyłem ręka na jej ramieniu.
-On nie chciał by wiedzieć jak płaczesz.
Nastolatka podskoczyła wystraszona i spojrzała na mnie wielkimi oczami, które przetarła rękawami kurtki.
Uśmiechnąłem się smutno i zająłem miejsce obok.
-"Nie zapomnij o mnie, Gemma. Zawsze będę cię kochał, nie zależnie od tego co się wydarzy." Pamiętam te słowa do dziś mimo tego że byłam tylko głupiutką siedmiolatką. Ale nie pamiętam prawie nic, co się wtedy działo w moim życiu. Nie wiem dlaczego tak bardzo za nim tęsknie, mimo tego że nie pamiętam kim dla mnie był.
Nie można jej za to winić, mało kto pamięta to co działo się w jego życiu gdy był dzieckiem.
-Mogę ci powiedzieć, że byłaś jego powodem do życia. -Powiedziałem cicho, ale tak by usłyszała. -Wysłał cię do babci bo się bał.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Czego się bał?
Zmarszczyłem czoło.
-Wiesz co stało się z twoimi najbliższymi? -Spytałem ostrożnie
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Harry zginął przez chorobę serca, a tata odszedł od nas po śmierci mamy.
Podrapałem się po głowie.
-Co do twojej mamy, to prawda, zginęła w wypadku samochodowym, a Harry rzeczywiści był ciężko chory, ale nie było to przyczyną jego śmierci.
Dziewczyna przez całe życie żyła w kłamstwie. Co takiego spowodowało że dziadkowie nie powiedzieli jej co działo się z jej bratem w Anglii?
-Jak to nie? -Spytała patrząc na grób swojego brata.
-Harry zginął na moich oczach. Stanął na pieprzonej barierce i skoczył, a ja nie mogłem nic zrobić.
-Mój brat popełnił samobójstwo... -Powiedziała głucho. A gdy w końcu dotarło do niej to co powiedziałem z jej oczu popłynęła samotna łza.
-Dlaczego? -Spytała słabo.
Westchnąłem głośno.
-Wolał cierpieć w samotności, niż obarczać swoich przyjaciół swoim życiem. Odciął się od nich, nie chciał by widzieli jak cierpi. Twój brat przeżył wypadek, w którym zginęła wasza mama, a Paul Styles nigdy się z tym nie pogodził.
Zapanowała między nami cisza.
-On go bił. -Bardziej stwierdziła niż spytała.
-Żeby tylko, to może nie skończyło by się to  w ten sposób. "To wszystko moja wina, gdybym tego dnia nie zaspał mama by żyła". Przed śmiercią, nagrał dla nas wyjaśnienie, bo do samego końca nie wiedzieliśmy co się dzieje. I to były ostatnie wypowiedziane przez niego słowa. Poczucie winy, zżerało go od środka, a twój ojciec tylko dolewał oliwy do ognia...
-Gdzie on teraz jest? -Spytała zaciskając dłonie w pięści.
Uśmiechnąłem się do niej smutno.
- Siedzi w pace za molestowanie seksualnie i znęcanie fizyczne i psychiczne się nad swoimi nieletnimi dziećmi.
Zacisnęła powieki.
-Czyli że on...
Położyłem swoją dłoń na jej ramieniu.
-Harry zdążył w odpowiedniej chwili zareagować i  cię wywieść.
-Tyle dla mnie zrobił, a ja nie pamiętam nawet jakiego koloru miał oczy, nie pamiętam tego jak się zachowywał, co lubił i...
Schowałem ją  w swoich ramionach.
-Pamiętasz że żył i był ważny. To się liczy.
-Dziękuje Louis. -Rzekła odsuwając się ode mnie.
Zmarszczyłem brwi.
-Jakoś nie przypominam sobie bym ci się przedstawiał.
Zaśmiała się i posłała mi uśmiech.
-Uwielbiam waszą muzykę -Stwierdziła. -I was... -Dodała już ciszej.
Zaśmiałem się głośno.
-Powiem ci coś w sekrecie. Oczywiście jeśli chcesz wiedzieć, kto jest piątym członkiem One Direction?
Dziewczyna skinęła głową na tak.
Wyciągnąłem z kieszeni fotografię.
-To zdjęcie zostało zrobione podczas naszego pierwszego występu.
Powiedziałem i podałem je Gemmie.
-To jest...
-Harry Styles. Piąty wokalista naszego zespołu, który obiecał że zawsze będzie nam towarzyszył.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
-Miał piękny uśmiech. -Stwierdziła.
-I równie piękne zielone oczy. -Dodałem. -Przenieśmy się w inne miejsce, jestem pewien że reszta z przyjemnością opowie ci o twoim starszym bracie.
-Dziękuje, ale...
-Bez żadnego ale. Idziemy. -powiedziałem i pociągnąłem osiemnastolatkę do wyjścia.
Gdy obejrzałem się za siebie. Zobaczyłem Harry'ego, stał przy swoim grobie, uśmiechał się szeroko, a jego usta mówiły.
"Dziękuje Lou. Zajmij się nią dobrze".
-Obiecuje Hazz. -Szepnąłem w myślach i uśmiechnąłem się szeroko do jego siostry.


__________________________________

No Hej, wygląda na to że to koniec mojej przygody z SOML, trochę mi smutno, bo jest to moje pierwsze opowiadanie o 1D i zarazem pierwsze zakończone.
Mam nadzieje że wam się podobało i zostawicie coś po sobie :)

3 komentarze:

  1. Tak mi smutno, że to się skończyło i jeszcze w taki sposób. Śmierć Harry'ego :( Aż nie wiem jak to skomentować. To opowiadanie było piękne i w cholerę smutne, ale podobało mi się. Czekam na kolejne twoje twory, bo masz talent ;) Pozdrawiam i dużo weny ci życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Dopiero teraz znalazlam twojego bloga. Poplakalam się, na prawdę. Pięknie napisane, ale było mało Larrego. Nawet się nie pocalowali.
    Jestem taka zła, nie na ciebie, tylko na to, że tak napisałaś. Dlaczego Harry musiał umrzeć? Jak sobie myślę o tym, że on tak stał koło barierki i skoczył, a potem ten moment na cmentarzu, chce plakac.
    Pozdrawiam Wera

    OdpowiedzUsuń
  3. Pociagam nosem, jak jakaś rozchwiana emocjonalnie nastolatka. W sumie to tylko epilog i słowa w jednym z rozdziałów, że to co czuje Harry to nie pustka, a coś więcej, gdzie na myśl od razu przyszło mi "złamanie', wywołały we mnie jakieś uczucia, ale i tak ci gratuluję. Opowiadanie było fatalnie napisane, błędy były banalne, ale fabuła ciekawa. I za to już masz moje uznanie. Zawsze to dobry początek.
    Weny życzę ♥

    Ps. Stanu Harry'ego nie określiła bym jako depresji, chyba że takiej wprost z testu Becka. Ale on czuł, to nie była prawdziwa depresja.

    OdpowiedzUsuń