piątek, 13 lutego 2015

The seventh story paty 1 (story of my life)



Hejka 
Oto ja z nowym rozdziałem.
Chciała bym podziękować Aneri Naiilwrf Która komentuje każdy dodany przeze mnie rozdział :*
Do wszystkich którzy czytają: Proszę zostawcie coś po sobie, komentarz nie musi być długi. Jestem otwarta na krytykę, oraz wypominanie mi błędów, dopiero się ucze wię wiecie... XD
No to miłego czytania :) 



HARRY.
Już wiem dlaczego w filmach lamentują, zawsze gdy mają spać na kanapie. Jest za wąska, zbyt krótka, i stanowczo za twarda. Nie wspominając o tym że co najmniej cztery razy miałem spotkanie trzeciego stopnia z podłogą. Tej nocy z pewnością nie da się zaliczyć do udanych. Dlatego chyba pierwszy raz w życiu,  z radością powitałem  mój budzik który zadzwonił równo o 7.00 am
Teraz pozostał dylemat. Iść obudzić Gemme, czy najpierw obudzić Babcie, i poprosić by to ona obudziła dziewczynkę. Druga opcja bardziej przypadła mi do gustu.
Kobieta tylko wzruszyła ramionami na moja dziwna prośbę. No tak. Jeszcze nie wie co ja czeka. Gdy opuściła mój pokój, podszedłem do szafy by wybrać ubranie.
Wyciągnąłem Czarny T-shirt z Napisem „What the f#%k Bartholomew Cubbins"*, do tego równie czarne rurki. Ogarnie cię buszu na głowie zajęło mi dobre 10 minut.
Wchodząc do kuchnie spodziewałem się tam zastać babcie i Gemme, ale pomieszczenie okazało się puste. Miotany złymi przeczuciami skierowałem się w stronę pokoju młodszej siostry.
-Mogłem się domyślić -mruknąłem z niedowierzaniem, na widok Obu poszukiwanych przeze mię kobiet, smacznie chrapiących w łóżku młodszej z nich. Nie widząc innego sposobu, przyłożyłem palce do ust i głośno gwizdnąłem. Obie podniosły się ociężale, a gdy dostrzegły źródło hałasu, zaczęły zabijać mnie wzrokiem.
-Mam rozumieć ze nie idziesz pożegnać się z klasa, i ruszamy od razu na lotnisko? -zwróciłem się do Gemmy. Dziewczynka przez chwile trawiła moje słowa, po czym pokiwała głową, i skierowała się w stronę szafy.
Spojrzałem na babcie Mary
-Pomożesz jej cz...? -Zbyła mnie machnięciem ręki. Uznałem to za zgodę, wiec ruszyłem spowrotem do kuchni, jeśli nie przyspieszymy spóźnimy się, lub co gorsza natkniemy na ojca, kory powinien niedługo wrócić. I tak miałem szczęście ze nie pojawił się wczoraj, ułatwi mi to przemycenie Gemmy za ocean. Minie pewnie miesiąc nim zorientuje się ze jego córka w ogóle zniknęła.
Plan był taki ze do szkoły wbijemy na przerwie. Niestety musieliśmy się cofnąć, gdyż  jak to kobiety, musiały o czymś zapomnienie. 20 minutowy poślizg zapewniła nam walizka Gemmy, której (jak to stwierdziła babcia) nie raczyłem wziąć.
-Idziesz z młoda czy do Dyrektora zanieść papiery? -spytałem machając w powietrzu białą teczka, która zawierała wypis ze szkoły, z pisemną zgoda prawnego opiekuna, oczywiście podrobioną.
Kobieta odebrała mi dokument, i skierowała się w stronę drzwi z napisem "sekretariat"
Czyli to mnie zostaje brudna robota.
Zwróciłem wzrok na siostrę.
-Prowadź.
Dziewczynka pokiwała głową, i poprowadziła mnie wzdłuż pustego korytarza. Nasze kroki głucho odbijały się o ściany, niczym w horrorach.
W końcu zatrzymała się w sali z numerem 46. Zapukałem cicho, ale stanowczo, i otworzyłem drzwi, puszczając przodem 7-latke.
-Ooo Gemma -Usłyszałem głos jej wychowawczyni. -Właśnie sprawdzałam obecność siadaj już...
Na przerwę w jej wypowiedzi złożyło się kilka czynników. Po pierwsze, brak mundurka i plecaka Gemmy. Zapewne również jej zasmucona mina. Ale chyba decydującym powodem bylem ja, gdyż właśnie w tym momencie wszedłem do klasy.
I znów poczułem się jak na piątkowej lekcji matematyki. Wszystkie oczy skierowane były na nas.
-Przepraszam ze przeszkadzamy ale my tylko na chwile -powiedziałem w stronę młodej blondynki.
Kobieta była wyraźnie zbita z tropu.
-Coś się stało? -Spytała zaniepokojonym głosem
-Bo ja chciałam się pożegnać -Stwierdziła nieśmiało moja siostra.
Widząc nie rozumiejące spojrzenie nauczycielki, pospieszyłem z wyjaśnieniami.
-Gemma zmienia szkole, przed wyjazdem spytała mnie czy może pożegnać się z kolegami. Mam nadzieje ze to nie problem?
Kobieta skinęła ze zrozumieniem, ale w jej oczach dostrzegłem smutek. Nie znam jej zbyt dobrze, ale miałem okazje parę razy z nią rozmawiać, jest naprawdę oddana swojej pracy, widać że kocha to co robi.
Gdy 10 minut później Gemma wyściskała cala klasę, czyli jakieś 24 osoby włącznie z nauczycielką, kierowaliśmy się do wyjścia, jednak nim zdążyliśmy wyjść, padło pytanie od jednego z chłopców.
-Gdzie właściwie się przenosisz?
-Do Stanów. –Gemma uśmiechnęła się smutno do chłopca i pokiwała mu na pożegnanie.
Po tych słowach opuściliśmy klasę.
Babcia czekała na nas przy bramie szkoły.
-Zamówiłam taksówkę, zaraz powinna być -Wczoraj byliśmy skazani na metro, nie było źle, ale dzisiaj babcia uparła się na taksówkę, co wcale nie jest złym pomysłem, gdyż goni nas czas.
Droga na lotnisko i przedarcie się przez korki w centrum Londynu zajęła nam prawie 45 minut.
Gdy przyszedł czas na pożegnania, uścisnąłem mocno najpierw babcie, a później Gemme z którą rozstanie rozrywało mi serce.
-Bądź grzeczna, słuchaj Babci i pozdrów Dziadka ode mnie. -wyszeptałem jej do ucha -Dobrze?
Pokiwała głową, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Szybko je otarłem
Chwyciłem jeden z dwóch wisiorków, które chowałem pod bluzą i odpiąłem go. Ma kształt koniczynki.
-Dostałem go od rodziców na 10 urodziny, mama powiedziała wtedy ze ma symbolizować to ze zawsze będą przy mnie, nie ważne co by się działo, i jak daleko do siebie byśmy nie byli. -uśmiechnąłem się delikatnie -Teraz ja przekazuje go tobie. Nie zapomnij o mnie, Gemma. Zawsze będę cię kochał, nie zależnie od tego co się wydarzy. -ostatnie zdanie powiedziałem tak cicho by usłyszała mnie tylko ona.
-Pasażerowie lotu do Atlanty w stanie Gregoria, proszeni są o...
Podeszła do nas babcia i położyła rękę na ramieniu 7 latki.
-Musimy iść, kochanie
Zapiąłem łańcuszek, na jej szyi, i ostatni raz uścisnąłem.
Teraz pozostało mi obserwować, jak moje światło, znika w tłumie. Gdy straciłem je z oczu. Ni powstrzymywałem już łez pozwoliłem im płynąć.
-Dlaczego płączę? -wyszeptałem do siebie. -Teraz będzie już tylko lepiej.
Gemma jest bezpieczna. Babcia i dziadek w końcu spędza czas z swoja jedyną wnuczką. Ja w końcu nie musze się martwic ze ojciec ją skrzywdzi. Wszystko się ułoży. Teraz wystarczy czekać na odpowiedni moment. To jeszcze nie czas na pożegnanie się z światem żywych. To już nie długo, ale jeszcze nie teraz. Mam parę nie dokończonych spraw.
Gdy już się w miarę ogarnąłem, uznałem ze pójdę do szkoły na resztę zajęć. Jest 9.30 am jeśli pojadę metrem powinienem się wyrobić na trzecią lekcje. Czyli akurat na zajęcia muzyczne, na które uczęszczają też chętne osoby z klasy, o profilu aktorskim. Jest to zaledwie trzech uczniów, a wśród nich Liam Payne i Niall Horan.
Na szczęście nauczycielka jest wyrozumiała i raczej nie powinna robić mi problemów o spóźnienie.
Ale jak już dobrze wiecie szczęście i ja nie chodzimy razem w parze. Gdy 43 minuty później wszedłem do sali w której powinienem mieć zajęcia, przy biurku nie zastałem starszej pani w okularach, tylko około 36 letniego mężczyznę, w zaczesanych do gry włosach.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. -Powiedziałem automatycznie w stronę tego faceta.
-Witam panie...?
-Harry Styles -Przedstawiłem się szybko.
-Panie Styles -Powtórzył moje nazwisko -Jestem Charles Daris, nowy nauczyciel tego przedmiotu, a ponieważ to nasze pierwsze zajęcia, nie wyciągnę konsekwencji -Tu zerknął na zegarek, na swoim nadgarstku. -20 minutowego spóźnienia. Ale skoro już stoisz na środku, może się przedstawisz?
Zmarszczyłem brwi.
-Przed chwila to zrobiłem.
Oparł się o swoje biurko, założył rękę na rękę i popatrzył na mnie wyczekująco. Coś mi mówi ze się nie polubimy.
-Chodziło mi o to byś powiedział, co lubisz robi jakie masz zainteresowania?
Powiedział jakby to było oczywiste.
Jedyny obiekt mojego zainteresowania, jest w tej chwili w samolocie, na inny kontynent. Zamiast tego wybrałem prostszą odpowiedz.
-Nie mam żadnych.
Większość klasy łącznie z panem Darisem, spojrzała na mnie jak na idiotę.
-W takim razie co robisz w klasie muzycznej? -spytał, ale nie dał mi się nawet zastanowić nad odpowiedzią. -W sumie to chyba nie chce wiedzieć. Siadaj już na miejsce.
Wzruszyłem ramionami i zrobiłem o co prosił.
Czy muzykę mogę uznać za swoją pasje lub zainteresowanie?
Nie. Dla mnie gra na instrumentach i śpiew to coś więcej. Kiedyś tak nie myślałem, wtedy to była tylko zabawa. Dziś jest to dla mnie jeden z niewielu sposobów na zapomnienie. Lżejsza forma żyletek. Przyjemniejsze, ale o wiele mniej skuteczne.
Czuje na sobie intensywne spojrzenie czterech par oczu. Wpatrywali się we mnie z ulgą? Jednak nie zastawiałem się nad tym zbyt długo, gdyż po paru minutach słuchania nużącego głosu nauczyciela, zrobiłem się z lekka senny. Nie przespana noc oraz ranne wydarzenie, dają o sobie znać, i na sile starają się zaciągnąć w objęcia morfeusza. Na szczęście dzielnie się temu opierałem... przez jakieś trzy minuty. W tym momencie ławka, stała się niebywale wygodna…
Z przyjemnego snu wyrwał mnie nieprzyjemny dźwięk przeciągnięcia smyczka po strunach. Poderwałem, wystraszony głowę do góry, w pierwszej chwili brzmiało to jakby ktoś zarzynał kaszalota. Po chwili udało mi się odnaleźć źródło fałszu. Na środku klasy stała niska dziewczyna. Długie włosy związała w luźny warkocz, tak by opadał z prawej strony głowy. Ubrana w jakże by inaczej drogie ciuchy, a na nogi włożyła wysokie buty. Do tego dochodzi jeszcze tona tapety na twarzy, i mamy klasyczny przykład wrednej blondynki z taniego filmu. Amber, bo tak ma na imię tapeciara, nie umiejętnie trzyma w rękach skrzypce, i chyba próbuje zagrać, utwór "Ave Maria", co niestety udało mi się odgadnąć tylko i wyłącznie za pomocą podkładu do, którego gra. Na pierwszy rzut oka widać ze swoją przygodę ze skrzypcami zaczęła stosunkowo niedawno. Szczerze to co teraz gra nawet nie przypomina tego utworu, brzmi to jednym słowem po prostu okropnie. I chyba nie tylko ja tak uważam, gdyż pan Darnis ruchem ręki nakazał jej przestać grać.
-Dziękuje panno Evans, dzięki tobie znów mamy komplet słuchających uczniów. -Skierował wzrok na mnie, a za nim podążyła cala klasa. Udałem ze tego nie zauważyłem, i zacząłem cos bazgrać na okładce zeszytu.
Ambar z naburmuszoną mina wróciła na miejsce.
-Czy jest w tej klasie osoba, którą potrafiłaby zagrać ten utwór, w miarę poprawnie?
Wśród młodzieży zaległa cisza. Tak jakby bali się surowej oceny lub wyśmiania ze strony nauczyciela, mimo ze jest ze piec osób, które są w stanie zagrać bezbłędnie wybrany przez niego utwór.
-Nikt? -Spytał podenerwowany już nauczyciel. Czym oni go tak wnerwili, kiedy spałem? -To może sam wybiorę.
Zajrzał do dziennika, mimo ze wszyscy, ze mną włączane, zadają sobie sprawę z tego czyje nazwisko zaraz wypowie.
-Harry Styles. -Gdy padło to z jego ust, jasne już było, ze chce mnie ośmieszyć, w tym pewnie ukarać za przysypianie na lekcji.
I znów wszystkie głowy obróciły się w moja stronę, jednak ja pozostałem nie wzruszony.
-Jest pan pewien ze tego chce? -spytałem tylko.
Na jego usta zawitał złośliwy uśmieszek.
-Och, przecież nie może być tak źle. Dalej Harry, zapraszam na środek. -Mężczyzna wyraźnie się świetnie bawi.
Ku zeskoczeniu prawie wszystkich w pomieszczeniu, podniosłem się z krzesła i ruszyłem w stronę biurka pana Darisa, ignorując złośliwe spojrzenia "kolegów", w moja stronę. Wziąłem instrument, który Amber zostawiła, na pierwszej ławce w której nikt nie siedział. Jednak nim zacząłem grać, odwróciłem się w stronę pokaźnej pulki z płytami. Zacząłem szukać jakiegoś utworu, aż w końcu znalazłem odpowiedni.
-Chce ktoś zatyczki do uszu? Gdzieś tu kiedyś miałem... -Ku uciesze klasy, mr. Daris, zaczął jawnie ze mnie żartować.
Gdy włączyłem podkład, klasa prawie wybucha śmiechem. Ja jednak uważam ze soundtrack z Harrego Poterra, To bardzo dobry wybór.{klik}
-Zaczynam się bać... -powiedział Jake, ten sam chłopak który pobił mnie w piątek.
Nie pozwolę, by ktokolwiek kwestionował moje umiejętności gry na skrzypcach.
Śmiechy ucichły, już po pierwszych pociągnięciach smyczka. Jest to melodia, która daje mi duże pole do popisu, miedzy innymi dlatego ja wybrałem. Z każda kolejna sekundą ma twarzach otaczających mnie osób, złośliwość zmieniała się w szok. Zadowolony z tej reakcji, przymknąłem oczy, starając się jeszcze bardziej wczuć w wygrywane przeze mnie dźwięki. Gram automatycznie, zdając się na swoja pamięć, oraz intuicje. Dlatego to kocham. Mogę się w tym zatracić. Muzyka jest moja małą fortecą. Gdy gram czuje się swobodne i bezpiecznie, jakbym był wolny. Nie liczy się wredny nauczyciel i uczniowie, którzy tylko czekają na mój błąd. Jestem tyko ja, i dźwięki mojego ulubionego instrumentu.
Gdy skończyłem grać, zaległa żrąca wręcz cisza.
-Przepraszam, dawno nie grałem, wiec mogło się wkraść trochę fałszu. -Powiedziałem, mimo iż, wszyscy wiedzieli ze to gówno prawda.
Darnis, który wcześniej mnie wyśmiał, nie może wydusić słowa. Oddałem mu instrument, i odszedłem na swoje miejsce.
Moi rówieśnicy, zareagowali tak jak się spodziewałem. Ktoś inny, za taki występ dostał by brawa. Jednak nie wyrzutek taki jak ja. Dla tych ludzi jestem marginesem, który równie dobrze mógłby nie istnieć, ale skoro już jest to czemu by się nie zabawić, moim kosztem?
Nie obyło się oczywiście bez zazdrosnych spojrzeń w moja stronę. Głownie od osób, które też grają na tym instrumencie. Oni zagrali by to perfekcyjne, co do nuty. Ja jednak nie miałem przed sobą nut, grałem od siebie, co dało świetny efekt. Zdali sobie sprawę, jak daleko zaszedłem. Nie chcę żeby to brzmiało jakbym się przechwalał.
 Kiedyś ćwiczyłem codziennie i pewnie robił bym to nadal, gdyby nie moja sytuacja, oraz brak instrumentu (miałem skrzypce, ale zostały zniszczone w wypadku).
Teraz mogę grać tylko parę godzin tygodniowo w szkole.
Pierwszym który otrząsnął się z tego dziwnego transu, był nasz nauczyciel. Jednak nim zdążył cokolwiek powiedzieć, zadzwonił dzwonek kończący lekcje.
Spakowałem książki, i wyszedłem z pomieszczenia, razem z resztą klasy. Kompletnie ignorując wołającego mnie, pana Darisa.
_____________________
What the f#%k Bartholomew Cubbins -jest to nawiązanie do zespołu 30 seconds to mars a konkretnie Jareda leto (wokalisty).
Bartholomew Cubbins to jego pseudonim gdy "bawi się" w reżysera teledysków. Większości osób nie wie kim jest wymieniany w napisach końcowych Bartholomew. zdj T-shirtu 

2 komentarze:

  1. Jestem Pierwsza ;)
    żadna nowość xD
    Rozdział świetny nie mogę się doczekać następnych..
    Z góry przepraszam jeśli nie będę przez jakiś czas aktywna ale wyjeżdżam..
    obiecuje że nadrobię
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny! Piękny utwór, czekam na nastepny ;) P.S: Powinno byc am jeżeli chodzi o rano :)

    OdpowiedzUsuń