piątek, 30 stycznia 2015

Fifth story (story of my life)

Hej mam nadzieje że się spodoba, dziękuje tym nielicznym osobą które skomentowały poprzednie rozdziały, to wiele dla mnie znaczy, do następnego :**


LOUIS


Obserwuje ze smutkiem odjeżdżający autobus, Harry Styles interesuje mnie bardziej niż powinien. Ludzie widza w jego oczach ignorancje, mówią ze zachowuje się jakby był lepszy od innych i dlatego się z nikim nie zadaje. Ale nikt nie zauważa tego jak wiele smutku i cierpienia kryją te szmaragdowo zielone oczy. Nie wierzyłem chłopakom gdy mówili ze chłopak był kiedyś bardziej przyjazny. Ba, określili go jako "dusza towarzystwa". Dlaczego teraz jest taki. Zamknięty na otoczenie i pomoc. Dlaczego się odciąłeś Harry? Co wydarzyło się dwa lata temu? Nie ma mowy. Nie podam się. Dowiem się prawdy. Obiecuje Harry.
Skoro o tym mowa, najlepiej będzie zacząć u źródła.
-Daisy dasz rade wrócić sama do domu? Musze kogoś odwiedzić. -zwróciłem się do siostry która machała za odjeżdżającym autobusem.
-Louis, ty myślisz ze ile ja mam lat -powiedziała komicznie poważnym tonem.
-Noooo...
-No właśnie -odwróciła się na piecie -Baw się dobrze!
Odczekałem aż zniknie za zakrętem i ruszyłem w przeciwnym kierunku. Wyciągnąłem telefon i przeszukałem listę kontaktów. Odszukałem numer przyjaciela i nacisnąłem zielona słuchawkę.
Liam odebrał po 4 sygnałach.
-Halo? -usłyszałem znajomy glos
-Hej Li, co robisz?
-Wiesz właśnie chciałem...
-Nic? To świetnie Brendę za 10 minut.
Rozłączyłem się nim zdarzył co kolwiek dodać.
Tak jak powiedziałem, kilkanaście minut później bylem już pod jego domem. A ze nigdy nie bylem do końca normalny, a jabłoń rosnąca tuz obok okna chłopaka wygląda zachęcająco, no cóż... nie trzeba mi dwa razy powtarzać. Drzewo jest duże i rozłożyste wiec wspinaczka nie sprawiła mi większych problemów. Zapukałem w okno, po chwili rolety się rozsunęły a okno zostało otworzone przez nikogo innego jak właśnie Liama. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym wchodząc do pokoju nie zahaczył o stertę książek stojących na biurku, co poskutkowało tym ze zarówno ja jak i książki wylądowaliśmy na podłodze. Chłopak patrzył na mnie z niedowierzaniem choć w jego oczach dostrzegłem cień żalu. Pewnie zastanawiał bym się nad tym dłużej gdyby nie to ze moje myśli zaprzątał teraz chłopak o lokowanych włosach.
Liam opadł na swoje lóżko, a ja usiadłem na krześle obrotowym, które stało przy biurku, z którego przed chwila majestatycznie runąłem. Nie upadłem. Runąłem.
-Czym sobie zasłużyłem na twoje odwiedziny o tej godzinie w sobotę? -rzucił chłopak zmęczonym głosem.
-Potrzebuje odpowiedzi -powiedziałem poważnie.
-A co ja wyrocznia? -rzuciłem w niego poduszka która szczęśliwie dla mnie spoczywała w kacie miedzy biurkiem a ścianą.
Chłopak jest niestety bardziej skoordynowany niż Harry, (który jak mniemam przypomnieć również oberwał dzisiaj w podobny sposób) wiec łatwo złapał ją w locie.
-No to czego chcesz?
Przygryzłem dolna wargę.
-Chodzi o Harrego...
-Błagam powiedz ze go nie zabiłeś i nie próbujesz mnie prosić o pomoc w ukryciu zwłok -jego mina jest w tej chwili tak poważna ze przez chwile pomyślałem ze naprawdę tak myśli.
-Dasz mi wreszcie skończyć?
Przewrócił teatralnie oczyma.
-Dziękuje- powiedziałem -Jego mama zginęła w wypadku, prawda?
Zmarszczył brwi.
-Skąd o tym wiesz?
-Powiedział mi -wzruszyłem ramionami. –Czy to przez to jest taki... taki... no wiesz o czym mowie?
-Wiem, ale to nie przez to.
-Nie? -zdziwiłem się.
-No nie -odpowiedział spokojnie -Przezywał żałobę i to bardzo, ale nie odtrącał nas, chciał naszej pomocy, pomagaliśmy mu wrócić do normalności po tym jak już się obudził...
-Obudził? -przerwałem mu -Z czego się obudził, Liam?
Było to prawie nie dostrzegalne ale poczułem jak glos mi się załamał.
-Nie powiedział ci ze on tez jechał tym samochodem?
Pokręciłem głową zaprzeczając.
-Jak wyglądał ten wypadek? -spytałem cicho
-Z Tego co pamiętam, Harry zaspał na jakieś zajęcia czy cos, i jego matka miała go tam zawieść, niestety nigdy tam nie dojechali -przerwał na chwile by pozbierać myśli - Z tego co opowiadał mam sam Harry wynika ze jego mama straciła panowanie nad kierownica i zjechała na drugi pas uderzając w auto jadące z naprzeciwka. Ann zmarła w szpitalu, natomiast Harry trafił tam z połamanymi żebrami, złamaną nogą, poważnym urazem głowy, i klatka piersią przebita jakim żelastwem, operowali go przez bite 6 godzin. Uratowali go ale zapadł w śpiączkę. Każdy kolejny dzień, który w niej spędził, zmniejszał jego szanse na całkowite wyzdrowienie. Ale na szczęście zaczął się wybudzać, po trzech tygodniach. później minął tydzień zanim zaczął normalnie kontaktować. Lekarze orzekli ze to cud, ze w ogóle możemy z nim normalnie rozmawiać, mówili ze ludzie którzy zapadli w tego rodzaju śpiączkę, nigdy nie będą już normalnie funkcjonować. Ale jemu się udało -Liam uśmiechnął się smutno - Zayn z nim był gdy po raz pierwszy otworzył oczy. Siedzieliśmy przy nim na zmianę, nasza trojka i jego babcia.
-A ojciec?
Chłopak zdobił zamyśloną minę.
-Zaglądał do niego kilka razy dziennie na kilkanaście minut. Miał prace i Gemme na głowie, a do tego jeszcze sprawy z pogrzebem.
Skinąłem mu na znak ze rozumiem, chociaż nawet jak dla mnie jest to nie logiczne. Jego jedyny syn walczył o zżycie, a on nie był przy nim? Jestem pewien ze gdyby mu zależało mógłby wysiąść wolne a znalezienie opiekunki to chyba tez nie problem.
-To kiedy...?
-...Harremu zaczęło odbijać? -dopowiedział za mnie.
Chłopak znów się zamyślił. Ale nim zdarzył się dobrze zastanowić, odpowiedz uzyskałem od kogoś innego.
-Około dwóch miesięcy po tym jak wrócił do szkoły, czyli jakoś w marcu 2013r.
W progu pokoju stal starszy brat Liama a jednocześnie nasz matematyk, Logan.
-Dzień doby panie Payne -wcale nie próbuje się podlizać, by błagać go o zniesienie mojej kary. No może trochę.
Liam przewrócił oczami na moja reakcje, natomiast starszy mężczyzna się zaśmiał.
-Mów mi po imieniu, Louis -uśmiechnął się szczerze -Szczerze, przez to czuje się stary.
-No dobrze w takim razie, masz może jakieś podejrzenia co do zachowania Harrego?
Jego twarz nabrała smutnego wyrazu.
-Niestety nie mam nic, a jego zachowanie zaczyna mnie co raz bardziej niepokoić, myślę ze... -przerwał jak by nie był pewny tego co mówi
Oboje z Liamem spojrzeliśmy na niego, prosząc o wyjaśnienia. Mimo upływu lat Liam chyba tez nie przestał się zamartwiać o dawnego przyjaciela.
Westchnął ciężko i przetarł dłonią włosy z tylu głowy.
-To tylko moje domysły ale myślę ze ktoś mógł go skrzywdzić.
Patrzyliśmy na niego z niedowierzaniem, a ja myślałem ze on jest tym inteligentnym. Do takiego wniosku to doszedłem sam i zapewne Liam również, sadząc po spojrzeniu jakim mierzył brata.
-Yhhh, nie zrozumieliście mnie -powiedział z wyrzutem - Myślę  że... myślę że parę lat temu ktoś go zgwałcił.
Po tych słowach w pokoju nastała martwa cisza. Trawiliśmy jego słowa. Oczy Liama rozszerzyły się w szoku, a ja prawie spadłem z krzesła.
-Dla.. dlaczego tak uważasz -Liam nawet nie próbuje ukryć drżenia swojego głosu.
Minęło kilkanaście długich sekund nim Logan, który wpatruje się tempo w podłogę, podjął się odpowiedzi.
-Wczoraj zatrzymałem go po lekcji, spytałem go wprost co się z nim dzieje, ale wymigał się od odpowiedzi, a później odruchowo chciałem położyć mu rękę na ramieniu -spojrzał na nas upewniając się ze nadążamy - chciałem dać mu znak ze może mi ufać -zamknął na chwile oczy, a gdy je otworzył kontynuował -Zbladł, oczy zrobiły mu się nie naturalnie duże, a ręce zaczęły drżeć, myślałem ze zaraz mi tam zemdleje, ale wybiegł z klasy.
-O boże...-slaby glos Liama rozniósł się po pomieszczeniu -Mijał nas wtedy na korytarzu, wbiegał wyglądał po prostu jakby się gdzieś spieszył.
-A później nie było go na w-fie –dodałem słabo.
 Za wszelka cenę próbkowałem zachować jasność umysłu, lecz moje myśli wciąż uciekają w stronę zielonookiego chłopaka. Przecież on jest taki drobny, wygląda jakby najmniejszy ruch mógł go złamać. Gwałt. Błagam niech to będzie tylko chora wyobraźnia Logana. Niech przyczyna leży gdzieś indziej.
-Musimy co zrobić -szepnąłem cicho -Nawet jeśli to nie to co myślisz, Logan. Musimy do niego dotrzeć.
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.
-A jak myślisz dlaczego kazałem wam uczyć się razem, równie dobrze mógł by ci to wytłumaczyć, on -skinął w stronę młodszego brata -Liam wiem że próbowaliście z Zaynem i Niallem niezliczona ilość razy i wiem że za każdym razem jego odrzucenie boli jeszcze bardziej, ale jesteście jego jedyna szansą -Skierował swój wzrok na zdjęcie wiszące nad jego łóżkiem, była na nim cała czwórka, robili głupie miny do obiektywu i wyglądali jakby świetnie się bawili, co zapewne nie mija się z prawdą  -Nawet ja za nim tęsknie.
Po tych słowach opuścił pokój, pozostawiając nas w kompletnym bezładzie.
-Liam...
-Wiem. Operacje "Hazza wraca do żywych" uważam po raz kolejny za wznowioną.


HARRY

-Yhhh... mam dość -powiedziałem nim z hukiem upadłem na kanapę w naszym mieszkaniu.
Co do tego ze Gemma wyrośnie na 100 procentowa kobietę nie mam wątpliwości. Jest 4 p. m a my dopiero co weszliśmy do domu. Przez trzy godziny ciągała mnie po całym Londynie, byliśmy chyba w każdym możliwym miejscu, w parku, kinie, na lodowisku, placu zabaw, a ja nie potrafiłem jej odmówić, tym bardziej ze w poniedziałek wyjedzie.
-Harry...?
Podniosłem na nią wzrok, stała przede mną i robiła proszącą minę.
-Pobawisz się ze mną?
Patrzyłem na nią z niedowierzaniem 3 godzinny nieustanego biegania i zabawy + 2 godziny zakupów, a ona ma jeszcze sile. Jak? Ale jest to dobry moment by powiedzieć jej o wyjeździe.
Uśmiechnąłem się do niej ciepło.
-A wiesz... Babcia jutro przyjeżdża.
O ile to możliwe jej uśmiech się poszerzył a oczy nabrały charakterystycznego błysku.
-Ale to jeszcze nie koniec, powiedziała ze zabierze cię do Ameryki, tak jak kiedyś obiecała -zagadnąłem zgodnie z prawdą.
Wskoczyła mi na kolana śmiejąc się beztrosko.
-Jedziemy do Amelyki!!
Posmutniałem na te słowa.
-Przykro mi Gemm, ale ja nie jadę..
Zacisnęła usta w wąska kreskę.
-Dlaczego?
-Nie martw się -powiedziałem cicho -Mam dużo nauki, i kilka rzeczy do załatwienia. Ty nie będziesz miała zaległości ponieważ będziesz chodzić tam do szkoły. Bede dzwonił, obiecuje -mówiąc ostatnie zdanie położyłem rękę na sercu.
-Codziennie?
Uśmiechnąłem się lekko
-Oczywiście jeśli tylko tego sobie zażyczysz.
Skinęła głową, po czym się do mnie mocno przytuliła.
-Kocham cię 'arry -powiedziała cicho w moja bluzę.
-Ja ciebie tez aniołku -odszepnąłem przyciągając ja bliżej.
Trwaliśmy tak przez krótką chwile.
-To co w co chciałaś się pobawić? -spytałem odsuwając się od niej.
-Teraz chce żebyś mi zaśpiewał.
Westchnąłem cicho.
-W takim razie idź po moja gitarę -posłałem jej proszące spojrzenie.
Uwielbiam śpiewać, ale niestety rzadko mam okazje to robić. Paul tego nie lubi, podejrzewam ze przypomina mu to mamę, która była aktorka w teatrze i występowała głownie w musicalach. Kiedyś powiedział mi ze mogę grać, byle bym nie śpiewał. Przyłapał mnie kilka razy gdy nie zastosowałem się do tej zasady, i nie skończyło się to dobrze.
-Już jestem -pokojów pojawiła się 7-lataka która dźwigała futerał, wielkości takiej co ona sama. Wziąłem od niej pokrowiec i wyciągnąłem gitarę, na której są już widoczne ślady użytkowania.
-Co chcesz żebym zagrał?
Wzruszyła ramionami.
-Zdaje się na ciebie -powiedziała -ale ma być ładne -dodała szybko
Zastanowiłem się chwile, odszukując w pamięci utwór który napisałem razem z chłopakami. Inni grali w pikle, a my pisaliśmy piosenki, a później graliśmy i śpiewaliśmy je na głównym korytarzu szkoły, no i lądowaliśmy u detektora za zakłócanie spokoju.
Zacząłem wydobywać z siebie pierwsze dźwięki utworu moments, [klik] (tu liczę na wasza wyobraźnię. Wyobraźcie sobie Hazze który śpiewa cały utwór) i jak to mam w zwyczaju po chwili już tonąłem w muzyce, która tak bardzo kocham. Czuje na sobie wzrok Gemmy i wiem ze uważnie mi się przysłuchuje, a po chwili nuciła słowa razem ze mną. Później przyszła pora na żywsze kawałki, przy których skakaliśmy po całym salonie, niczym gwiazdy rocka. Przyznaje brakuje mi odrobiny szaleństwa, a ten dzień z pewnością mogę zaliczyć jako udany. Czas zleciał nie wiarygodnie szybko. Gdy w końcu udało mi się położyć ta małą diablice spać, przyszła pora na naukę. Mimo iż jestem na profilu muzycznym, nauczyciele wcale nam nie odpuszczają. Dlatego reszta mojego dnia (w sumie nocy) poświęcona została biologii i fizyce.

2 komentarze:

  1. Jestem pierwsza!!
    Boże , uwielbiam ten blog!!
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    Weny życzę ;}

    OdpowiedzUsuń