piątek, 5 grudnia 2014

The first story (story of my life)

3... 2... 1... Poczułem mocne uderzenie w okolice żołądka. Osunąłem się po ścianie, zaciskając oczy z bólu. Może powinienem być przyzwyczajony do takich sytuacji, ale jest zupełnie na odwrót. Każde kolejne pobicie, uderzenie, odczuwam coraz mocniej, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie.
Okładał mnie pięściami i kopał, przestał dopiero gdy nie byłem w stanie się już bronić. Sprawnie omijał okolice twarzy. A mówią że pianym człowiek, to głupi człowiek. No cóż w przypadku mojego ojca to się nie sprawdza.
-I po co było się stawiać?- stał nade mną a w rękach przeliczał moją wypłatę.- Tylko tyle?
Po tych słowach zasadził mi ostatniego kopniaka w żebra. Syknąłem z bólu, on oddalił oddalił się w głąb domu.
Nie-wiem ile tak już leże, klatka piersiowa i brzuch bolą przy każdym nawet najmniejszym ruchu, twarz mam mokrą od łez a koszulka powoli przesiąka krwią. Szczerze? Gdybym mógł przeleżał bym tu z tydzień. Ostrożnie zacząłem podnosić się z zimnej podłogi, cały czas krzywiąc się bólu. Dojście do mojego pokoju zajęło mi dobre 5 min, gdyby w tym mieszkaniu były by schody, chyba bym się zabił. Gdy już szczęśliwie znalazłem się w swoim pokoju, natychmiast rzuciłem się do szafki nocnej gdzie trzymam środki przeciw bólowe. Położyłem się na łóżko, czekając aż ból choć trochę przejdzie. Powinno pomóc, ale z doświadczenia wiem że jutro będzie gorzej. Właściwie to nie pamiętam dnia którego nie zaczynałem, od tabletek lub zmiany opatrunku. Wszystko zaczęło się 3 lata temu, kiedyś taki nie był, to alkohol go zmienił. Tym razem miał wyraźny powód żeby mnie pobić. Moją wypłatę. Choć często zdarza się że musi się po prostu wyżyć. I zawsze trafiało na mnie. Choć ostatnio wole gdy jest piany. Wtedy tylko bije, na trzeźwo robi mi gorsze rzeczy, ale o tym kiedy indziej.
Po jakiś 15 minutach, ból trochę zmalał, postanowiłem więc oczyścić rany. Drzwi do łazienki znajdowały się na prawo od mojego pokoju. Stanąłem przed lustrem i zdjąłem koszulkę. Moim oczom ukazał się wychudzony 17-latek, o delikatnych rysach twarzy, można by powiedzieć że nawet lekko kobiecych. Mam duże zielone oczy, którym życie już dawno odebrało dziecięcy blask. Wyraźnie sucha skóra i wory pod oczami, wskazywały na zmęczenie i niedobór snu. Jedynie ciemne loki zachowały swój dawny wygląd. Przeniosłem wzrok na moją klatkę piersiową, lekko skrzywiłem się na ten widok. Wystające żebra były moim największym problemem. Właściwie trudno byłoby znaleźć tam miejsce nie pokryte siniakami lub różnego rodzaju bliznami. Kilka ran które niedawno udało mis się zaleczyć, na nowo się otworzyły. Spływały z nich strużki krwi. Szybko rozebrałem się z spodni i bokserek. Ciepły prysznic jest teraz dla mnie spełnieniem marzeń. Dopiero po kąpieli mogę spokojnie zabrać się za opatrywanie ran, na szczęście nie ma tego tak wiele, tym razem w większości skończyło się na siniakach, największa widniał tuż pod żebrami. Wsunąłem na siebie stary za duży T-shirt. Wyszedłem z łazienki, i skierowałem się do pokoju na końcu korytarza. Zapukałem cicho, po czym przez uchylone drzwi wsunąłem się do pomieszczenia.
-Już myślałam że nie przyjdziesz?- usłyszałem ciszy głosik z kąta pokoju.
Na łózko siedziała 7-letnia dziewczynka, patrzyła na mnie dużymi zielonymi oczyma, tak złudnie podobnymi do moich, z tym wyjątkiem że jej były wiecznie roześmiane. Kasztanowe włosy związane miała wysoko. Na mój widok uśmiechnęła się szeroko.
-Jak mógłbym o tobie zapomnieć.- powiedziałem, siadając obok.
Rzuciła mi się z śmiechem na szyje, gdy jednak nie świadomie uderzyła w jeden z moich nowych nabytków, zasyczałem z bólu. Odsunęła się szybko ilustrując mnie zaniepokojonym spojrzeniem.
-Nie martw się Gem, to nic poważnego.
To jej nie uspokoiło, choć nie do końca rozumiała co się dzieje, gdyż sprawnie izolowałem ją od kontaktów z ojcem, nadal była na tyle inteligentna by zauważyć że nasza rodzina jest inna, niż rodziny jej rówieśników.
-Załóżmy że ci wierze.- powiedziała pokazując w uśmiechu swoje śliczne białe ząbki.
Ziewnęła
-Naprawdę powinnaś wcześniej chodzić spać -mruknąłem bardziej do siebie aniżeli do niej- Dobranoc księżniczko- szepnąłem do jej ucha.
Posiedziałem z nią jeszcze chwile, tak żeby mieć pewność że zasnęła.
Gemma jest właściwie jedyną osobą która utrzymuje mnie przy życiu. Nie boje się śmierci, mogę nawet stwierdzić że jej pragnę. Ale nie wybaczył bym sobie gdyby ojciec przeniósł swoje sadystyczne zamiłowania na nią. Nie mogę do tego dopuścić.
Wróciłem w swoje cztery ściany, zadanie z matmy samo się nie zrobi, nie? A szkoda.
Mój pokój nie jest duży. Stoi w nim tylko łóżko, mała szafa, komoda oraz biurko. Brudne ściany pokryłem wszelkimi plakatami, co według mnie dało nawet ciekawy efekt. Widoków nie mam za ciekawych gdyż okno, wychodzi na nie ciekawą ulice. Ochh, nie chodzi o to że jest nudna, raczej pełna pijaków, dresów, ćpunów i innych nieciekawych osób. Mieszkamy w jednej z najgorszych i najbardziej niebezpiecznej dzielnicy Londynu. Przeprowadziliśmy się tu po śmierci mamy, gdyż ojciec nie płacił podatków za dom, a tu są znacznie mniejsze, chociaż i tak ja płace. Tak oto wylądowaliśmy w dwupiętrowym obskurnym mieszkaniu. Dopiero rok temu udało mi się je doprowadzić do zadowalającego stanu, więc mimo walających się się wszędzie butelek i puszek po alkoholu, wygląda normalnie.
Sięgnąłem po książki, i zabrałem się za naukę. Mam dobre stopnie, i nie mogę zawalić w szkole, inaczej mnie wyleją. Jestem tam na innych warunkach niż większość uczniów, dopóki moja średnia nie spadnie poniżej 5.0
 mogę się tam uczyć. Dlaczego tak bardzo mi na tym zależy? Z jednej strony chyba chce po porostu udowodnić że się do czegoś nadaje, bo nauka to jedyne co przychodzi mi bez większych problemów, no może jeszcze gra na instrumentach, ale to też w pewnym sensie nauka. Gram na gitarze akustycznej, pianinie, fortepianie, skrzypcach zarówno zwykłych jaki i elektrycznych i trochę na basie. Większość tych umiejętności zawdzięczam matce, która nauczyła mnie gry na pianinie i posyłała na lekcje gry. Jedyny instrument jaki posiadam to gitara, dlatego by kontynuować naukę związaną z muzyką poszedłem do London Stars Academy*. Nie stać mnie na inne instrumenty, a za bardzo kocham muzykę by zrezygnować z niej tak pa porostu. Można powiedzieć że korzystam puki mogę. London Stars Academy jest dużą szkołą, posiada najlepszych nauczycieli w całej Anglii. Ale jest jeden minus. Aby się tu dostać, albo zakuwasz po nocach tak jak ja, albo po prostu masz bogatych rodziców. Mimo to placówka nadal trzyma wysoki poziom. Jest to nie dość że jedna z niewielu szkół w Londynie, które oferują profil muzyczny, dodatkowo znajduje się w miarę nie daleko, zaledwie 20 min. drogi dobrym tempem, a do podstawówki Gemmy jest 25 min, co znacznie ułatwia mi pod tym względem życie.
Spod sterty śmieci na moim biurku, wygrzebałem podręcznik do matematyki. Facet, który uczy tego szatańskiego przedmiotu, jest jednym z tych nauczycieli, którzy sieją postrach wśród uczniów. I mimo że z matmą, radziłem sobie bardzo dobrze, ostatnią rzeczą w wżyciu jakiej bym pragnął było by podpadnięcie mu.
Obudziło mnie głośne pikanie. No nie powiem, bardzo wkurwiający dzwonek sobie wybrałem. Wyłączyłem urządzenie zwane budzikiem. 6.40. Spojrzałem na siebie, i wcale nie zdziwiło mnie, że mam na sobie wczorajsze ciuchy. Często zdarza mi się zasnąć podczas nauki. Zwykle nie sypiam więcej niż 5 godzin. Podniosłem się z łóżka, jednak zrobiłem to zbyt szybko, ból w bliżej nie określonej części brzucha, dał o sobie znać z pełną mocą. Jęknąłem przeciągle, a z szafki wygrzebałem resztki środka przeciw bólowego. Nie czekając aż zacznie działać, ruszyłem do łazienki, doprowadzenie się do stanu używalności zajęło mi niecałe 10 min. Założyłem moje ukochane czarne rurki, biały T-shirt, a do tego również czarny sweter z długimi rękawami. Nim opuściłem łazienkę, zerknąłem na swoje odbicie w lustrze. Niesforne loki sterczały w każdą, możliwą stronę. Nie mogąc zbyt wiele poradzić na ten fakt, przeczesałem je dłonią, pozostawiając w artystycznym nieładzie.
Wyszedłem z łazienki, i skierowałem się do pokoju siostry. Spała sobie w najlepsze. Podszedłem do okna, i podniosłem rolety, tym samym wpuszczając do pokoju bezlitosne słońce. Dziewczynka skrzywiła się delikatnie, i przewróciła na drugi bok. Zignorowałem to, podszedłem do szafy starając się znaleźć wzrokiem jej mundurek. Wygrzebałem z stamtąd białą koszule, granatowy sweterek z logiem szkoły, oraz tego samego koloru spódniczkę, która sięga połowy ud 7-latki. Westchnąłem zrezygnowany na widok pierwszoklasistki, chowającej się pod kołdrą. Naprawdę nienawidzę jej budzić. Ukląkłem przy jej łóżku i delikatnie nią potrząsnąłem.
-wstawaj księżniczko, bo się spóźnimy - udała że nie słyszy
-dalej Gem... nie rób scen -zero odzewu.
Więc tak się bawimy?
-Jeśli będziesz grzeczna i wstaniesz to obiecuje że kupie ci drożdżówkę -mruknąłem jej do ucha. Poruszyła się niespokojnienie, ale nadal nie raczyła unieść powiek.
Dobra czas wyciągnąć ciężką artylerie.
-czyli zostajemy przy opcji, że ty dostajesz chleb z szynką, a ja pysznego pączka z polewą czekoladową.
Tym razem nie musiałem długo czekać na reakcje. Natychmiast otworzyła oczy które , zalśniły szaleńczym błyskiem. Już po chwili stanęła przede mną całkowicie ubrana.
-Czy teraz dostane tego pączka? -spytała robiąc oczy ala kot ze Shreka. I jak tu jej odmówić?
Ale postanowiłem wykorzystać sytuacje.
-No nie wiem...-przybrałem przesadnie zamyślony ton -zęby umyte?
I już jej nie było. Oto co czekolada może zrobić z niewinnymi dziećmi. Zaśmiałem się do siebie, w drodze do kuchni Rozejrzałem się po pomieszczeniu szukając czegoś zdatnego do zjedzenia. W jednej z szafek znalazłem czekoladowe płatki. wsypałem je do dwóch misek. A z lodówki wyciąłem resztki mleka. Spojrzałem na nie niepewnie. Pierwsza zasada tego domu. Zawsze sprawdzaj czy znalezione w lodówce produkty są zdatne do spożycia! Sprawnie odkręciłem zakrętkę od butelki i zaciągnąłem się zapcham, na szczęście dobrego jeszcze mleka.
Usłyszałem kroki na korytarzu, chwilę później w drzwiach stanęła uśmiechnięta Gemma.

Usiadła na przeciwko mnie i czkała aż, napełnię jaj miskę mlekiem.
-Dziękuje -powiedziała gdy w końcu mogła zabrać się za jedzenie. Gdy ona ze smakiem zjadała swoje ulubione chrupki, ja jedynie z niechęcią grzebałem w sowiej misce. Wziąłem do ust kilka zaledwie kilka łyżek, a i tak musiałem powstrzymywać się przed zwróceniem pokarmu. To nie tak że się odchudzam czy coś, po prostu nie mogłem tego przełknąć, mój żołądek od dłuższego czasu odmawia posłuszeństwa. Zaczynam się bać o to czy czasami nie jest uszkodzony, co jest bardzo prawdo podobne gdyż często w niego obrywam. Poszedł bym do lekarza, ale niestety nie mam na to czasu. Odłożyłem prawie pełną miskę do zlewu, a Gem właśnie kończyła
-Poczekaj tu na mnie, zapomniałem torby- rzuciłem do dziewczynki i nie czkając na odpowiedz poszedłem w stronę swojego pokoju. Ogarnąłem go wzrokiem poszukując mojego plecaka. Po chwili znalazłem go pod biurkiem. Zgarnąłem do niego jeszcze podręcznik od matmy, z którym zazwyczaj zasypiam. Wyciągnąłem telefon by sprawdzić godzinę, 7. 34. Uuuu mamy lekki poślizg, jak zwykle z resztą, ale i tak wypada się pośpieszyć. Wybiegłem z pokoju i zamknąłem drzwi na klucz, zawsze tak robię, inaczej już dawno pomarli byśmy z głodu. Ojciec zawsze znajdzie pieniądze, nie zależnie od tego gdzie bym je schował. Ruszyłem w stronę drzwi wejściowych. Rozejrzałem się zaniepokojony. Nie ,a Gemmy. Zawsze tu na mnie czeka, gotowa do wyjścia. Jej tornister stał oparty o ścianę a płaszcz wisiał tam gdzie zawsze. Nie zastałem jej w kuchni, a światło w łazience było zgaszone. Już chciałam ją zawołać, gdy nagle z salonu dobiegł mnie zduszony krzyk. Cholera.

__________
*ta szkoła została wymyślona przeze mnie :)
Hejka ludzie
i tak wiem że pewnie nikt nie będzie tego czytał ale i tak bede pisać bo to lubię
oczywiście jeśli jedna przeczytacie to możecie komentować (pllosse?) 
Krytyka również nie pogardzę jeśli taka będzie konieczna :*

2 komentarze:

  1. Bardzo fajnie sie zapowiada!Pisz dalej imie poddawaj sie!😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze piszesz. Nie ma powtórzeń . płynnie się czyta i do tego dramy ;) czego chcieć więcej.

    OdpowiedzUsuń